Moja wielka mała Pielęgnica managuańska

Moja wielka mała Pielęgnica managuańska (Parachromis managuensis) Zmieniając akwarium na trzystulitrowe, zastanawiałam się nad jego obsadą. Wybór padł na pielęgnice. Lubię piaszczyste podłoże i zawsze staram się jak najdokładniej odwzorować naturalne środowisko ryb. W swoich zbiorach miałam wiele korzeni i chciałam je wykorzystać. Długo nie mogłam zdecydować się na konkretny gatunek pielęgnic.

Wspólnie z Piotrem Ciepłuchą (specjalistą w ich hodowli) próbowaliśmy znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Wybór nie był prosty, a pytań wiele. Pewnej soboty wybrałam się do Salonu Akwarystycznego H2O i nagle ją zobaczyłam. Dziwnie mała, lecz pięknie wybarwiona. Pielęgnica managuańska. Pomyślałam, że to ryba, której szukam – spytałam o nią. Od sprzedawcy dowiedziałam się, iż była przetrzymywana w stulitrowym akwarium i stąd jej niewielki rozmiar. Nie dano jej szansy pokazać się w pełnej krasie, gdyż narządy wewnętrzne skarłowaciały. Jest już niemłodym osobnikiem i nie urośnie większa. Decyzję podejmowałam przez tydzień. Tyle też jeszcze miało trwać jej leczenie. Po tygodniu ponownie pojawiłam się w H2O, lecz tym razem miałam już pewność, że chcę ją kupić. Właściciel sklepu bardzo chętnie sprzedał mi rybę (20 zł!), gdyż zrobiłam mu swoistego rodzaju przysługę, zabierając ze sklepu zwierzę, na które dotychczas nie było nabywcy…

Fot. Licencja GNU

Tak oto stałam się opiekunką apasza – Pielęgnicy managuańskiej. W Ameryce Środkowej, gdzie ryba ta żyje w naturze, jej mięso jest jadalne – podobno smaczne. Może osiągnąć ponad półmetrową wielkość. W akwariach raczej się to nie zdarza. Samce są nieco większe od samic. Ubarwienie tych ryb jest niezwykłe i zmienia się w zależności od stanów emocjonalnych. Gdy pielęgnica ta jest podekscytowana lub skupiona (na przykład momentem polowania) ciało jej przybiera barwę purputowo-złotą. Tak jest w przypadku samców i w przypadku mojej ryby. Popularnie mawia się o nich jaguary ze względu na plamy pokrywające całe tułowie. Samce mają ostro zakończoną płetwę grzbietową oraz odbytową, natomiast samice owalne płetwy. Odżywianie Pielęgnic managuańskich nie należy do łatwych – to drapieżnik. Moja ryba wzdryga się nerwowo na widok wszelkich mrożonych pokarmów, a z suchych przyjmuje jedynie jeden dość drogi…

Rozwiązaniem jest głównie żywiec, gdyż „gardzi” nawet stynką (młode Japońce). Przysmakiem stały się zatem żywe krewetki bałtyckie. W momencie polowania ryba zastyga na kilka sekund – przygotowuje się do ataku, który następuje bardzo szybko. Najczęściej towarzyszy temu stłumiony odgłos. Gdy jest głodna, bardzo wyraźnie to komunikuje. Otwiera pysk i nawołuje: „Dawaj, bo jak nie, to będziesz mieć problem”. Żarty żartami, jednakże bez trudu można rozpoznać po jej ruchach, zachowaniu oraz zmianie ubarwienia, że przyszła pora karmienia. Akwarium dla zdrowo rozwijającego się apasza powinno być naprawdę duże – około pięciuset litrowe dla pary lub nawet jednego osobnika. Podkreślam, iż moja ryba jest skarłowaciała, dlatego się na nią zdecydowałam. Podłoże powinno być piaszczyste ze względu na ciągłe jego przekopywanie. Ciężkie ozdoby jak kamienie nie mają prawa bytu. Ryba ta jest bowiem bardzo silna i może odepchnąć kamień pyskiem, doprowadzając do pęknięcia szkła. Niebezpieczeństwem jest nawet grzałka. Woda powinna być uboga w tlen. Parametry obojętne, aczkolwiek bardzo stabilne. Co istotne, szkło musi być przykryte. Ryba bardzo łatwo może wyskoczyć, choćby polując na muchę, czy manifestując głód. Niestety odnośnie do rozmnażania się nie wypowiem – nigdy nie dokupię samicy dla mojego samca. Trzysta litrów to zdecydowanie zbyt mało. Moja Pielęgnica managuańska ma zaledwie dwadzieścia centymetrów. Jest jednak waleczna i bardzo drapieżna, a ja jestem dumna, że mogę się nią opiekować i mogę stworzyć jej lepsze warunki, niż miała dotychczas.

Autor: Olga Lucedarska-Kurek
Pasjonatka akwarystyki, zoologii, botaniki. Miłośniczka stworzeń wodnych i lądowych